Trasa przez trzy szczyty: Stożek, Soszów, Czantoria


19-tego października zapowiada się piękny, jesienny dzień, wręcz idealny na dłuższą trasę w Beskidzie Śląskim. Ruszamy więc 3-osobową ekipą do Ustronia i chociaż parkujemy pod koleją linową Czantoria, to dziś nie od Czantorii zaczniemy pętlę, lecz od Stożka. Zostawiamy samochód i zmierzamy na sąsiadujący z parkingiem przystanek PKS, skąd po chwili odjeżdżamy autobusem w kierunku Istebnej. Wysiadamy przy stacji Wisła Głębce i właśnie stąd rozpoczynamy dzisiejszą wędrówkę. Na początek niemałe wrażenie robi na nas wiadukt kolejowy, zbudowany w latach 1931-1933, pod którym przechodzimy. Pierwszy etap szlaku zielonego prowadzi drogą asfaltową i dopiero po 40 minutach marszu podłoże zmienia się na betonowe płyty. Niebawem znikamy w lesie, a ścieżka prowadzi stromo w górę, co skutkuje szybkim pojawieniem się widoku na okoliczne pasma.

Panorama na Beskid Śląski ze szlaku
Po kolejnych 40 minutach wędrówki naszym oczom ukazuje się murowane schronisko na Stożku, które jest najstarszym polskim obiektem w Beskidzie Śląskim. Szczyt natomiast swoją nazwę zawdzięcza stożkowatemu kształtowi, a jego strome zbocza porastają lasy bukowo-świerkowe. Na miejscu jest ciepło i przyjemnie, więc siadamy przed budynkiem i wygrzewamy się na słońcu. Taką jesień uwielbiam.

Schronisko PTTK Stożek
Po przyjemnym odpoczynku ruszamy w dalszą drogę. Obieramy szlak czerwony na Soszów, a według znaków czeka nas tam 1h 45min marszu. Ścieżka prowadzi przez las, gdzie jesień prezentuje się niesamowicie - buty przy każdym kroku toną nam w liściach, a drzewa mienią się w różnych kolorach. Idziemy głównie po równym terenie, gdzieniegdzie pojawiają się niewielkie zejścia lub podejścia. Po 1h 15min marszu docieramy pod schronisko na Soszowie, gdzie również siadamy na zewnątrz i spożywamy śniadanie w promieniach słońca. Ruch turystyczny wciąż jest niewielki, a pogoda rozpieszcza.

Schronisko na Soszowie Wielkim
Panorama
Ostatnim naszym celem dzisiaj jest Wielka Czantoria, a aby tam dotrzeć, kontynuujemy wędrówkę zgodnie z czerwonymi znakami. W pierwszym etapie szlak prowadzi grzbietem i jest wciąż widokowy. Drugi etap to już marsz przez las i mozolna wspinaczka na 995m n.p.m. Podejście jest kondycyjnie wymagające, dlatego kiedy docieramy na szczyt, robimy postój na kilka głębokich wdechów. Dłuższą przerwę planujemy jednak pod czeskim schroniskiem, więc obieramy szlak czarny i po 10 minutach stoimy pod Chatą Čantoryje. Obiekt powstał już w 1904 roku, w latach rozkwitu przyjmował na nocleg ponad 50 gości, jednak ze względu na przepisy sanitarne obecnie funkcjonuje tylko jako bufet. Na szczęście miejsca na zewnątrz nie brakuje, więc również tutaj korzystamy z uroków świeżego powietrza.

Chata Čantoryje
Niebawem nadchodzi czas na zejście, więc najpierw wracamy na szczyt i dalej kontynuujemy wędrówkę czerwonym szlakiem aż do górnej stacji kolei krzesełkowej Czantoria. Na miejscu zastajemy tłumy, co jest akurat niemiłą odmianą od cichej trasy. Mimo wszystko siadamy na drewnianych ławkach nieopodal stoku i robimy ostatni postój przed powrotem do samochodu. Zwlekamy z zakończeniem dzisiejszej pętli, ile się tylko da, podziwiając widoki na Równicę oraz Ustroń.

Widok na Równicę
Ustroń w dole
Na drogę powrotną wybieramy najpopularniejszy szlak czerwony, który biegnie ostro w dół wzdłuż stoku narciarskiego. Kolana mocno odczuwają nachylenie terenu, więc korzystając z uroków jesieni, zaczynamy zbiegać, amortyzując kroki we wszechobecnych liściach. Dzięki temu już po 40 minutach jesteśmy na dole i kończymy wędrówkę po 19 kilometrach.
Dzisiaj piękna pogoda i świetne towarzystwo sprawiło, że dzień był wyjątkowo udany. Oczywiście nie mogę zapomnieć o zachwaleniu trasy, widoków oraz schronisk, bo tutaj wszystko zagrało, tak jak powinno. Takie chwile na górskich szlakach jak dzisiaj, mocno zapadają w pamięć i warto do nich wracać w długie, zimowe wieczory.


A.N.

19.10.2013



1 komentarz: