Wędrówka na zapomniany szczyt Równicy


Jest 22 marca - słońce od rana ogrzewa powietrze, więc zapowiada się przyjemny, wiosenny dzień. W tygodniu chwila poświęcona nad mapą i jest zaplanowana pętla z Brennej na Równicę.
Po 40 minutach jazdy samochodem znajdujemy szlak, którym będziemy dziś wędrować. Startujemy zgodnie z czarnymi znakami, które wkrótce zmieniają się na żółte, więc wszystko idzie zgodnie z planem. Początkowo szeroka ścieżka pnie się umiarkowanie w górę, po czym skręca w lewo i prowadzi pod ostrym kątem. Coś mnie jednak niepokoi, więc zatrzymuję się i spoglądam na mapę. Jak się okazuje, nie do końca dobrze idziemy - kolory szlaków faktycznie się zgadzają, ale zamiast startować z Brennej, ruszyliśmy z Górek Wielkich... Pomyłka nie zmienia jednak celu wędrówki, ale będzie trzeba przeorganizować drogę powrotną. Wciąż w dobrych humorach idziemy w górę i po 90 minutach marszu docieramy na szczyt Równicy. Na miejscu nie ma żywej duszy, ale niestety brakuje również tabliczki z nazwą i wysokością, pod którą dumny wędrowiec mógłby zrobić sobie zdjęcie. Na szczęście widok na Brenną i okoliczne beskidzkie grzbiety wynagradza trudy wędrówki.

Widok ze szczytu na Mały Cisowy, Wielki Cisowy oraz Błatnią
Niebawem ruszamy w dalszą drogę, a mianowicie do schroniska PTTK Równica. Po chwili wychodzimy z lasu na widokową polanę, z której roztacza się panorama od Czantorii po Baranią Górę i Skrzyczne. W dole doskonale widać także Ustroń oraz ruch turystyczny w okolicy schroniska. Wszystko za sprawą ogólnodostępnej drogi z Ustronia, która pozwala wyjechać na Równicę od 1934 roku, a od 1966 roku ma nawierzchnię asfaltową.

Widok na Czantorię
Ustroń
Schronisko PTTK
Po odpoczynku w promieniach słońca przed schroniskiem, czas wracać do samochodu. Po analizie mapy wybór pada na szlak zielony, który sprowadzi nas do Brennej. Spoglądamy ostatni raz na szczyt Równicy, po czym znikamy w lesie. Początkowo idziemy po równym terenie, by niebawem szlak prowadził stromo w dół. Droga powrotna przebiega bez żadnych komplikacji i przygód, więc po godzinie znajdujemy się w Brennej. Niestety teraz czeka nas jeszcze godzina do samochodu i choć droga prosta, to ciągnie się w nieskończoność.

Szczyt Równicy
Dzisiejsza trasa po małych perturbacjach wyniosła finalnie 15 kilometrów. Do domu wracamy opaleni, nieco zmęczeni, ale naładowani pozytywną energią. Trochę wstyd się przyznać, że szczyt Równicy był odwiedzony przez nas po raz pierwszy, bo wcześniej docieraliśmy zaledwie do schroniska. Muszę przyznać, że to ładny i kameralny zakątek, będący przyjemną odskocznią od tłumów poniżej. Będę zaglądać tu częściej.


A.N.

22.03.2014



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz