Styczeń tego roku jest dość przewrotny - zamiast zimy pojawia się przedwiośnie, a pogoda nie bardzo chce się zdecydować. Na przekór prognozom ruszamy w kierunku Rycerki Dolnej, skąd chcemy rozpocząć pętlę na Bendoszkę. Trasa będzie dla nas zupełnie nowa, bowiem postanawiamy wypróbować wariant czarny przez Praszywkę przewidziany na ponad 2 godziny marszu. Na początek czeka nas przeprawa przez lodowisko, a potem szlak prowadzi po kruchym śniegu nad błotem i wodą. Odwilż daje się mocno we znaki.
Idziemy żwawo pod górę, a pierwsze podejście czeka nas na Praszywkę Wielką. Do pokonania mamy ponad 400 metrów przewyższenia, ale skoro od razu nabieramy wysokości, to potem zapewne będzie nas czekać przyjemna wędrówka grzbietem. Im jesteśmy wyżej, tym krajobraz robi się bardziej zimowy, a widoki całkiem przyzwoite. Po około godzinie marszu zdobywamy szczyt Praszywki, z którego dobrze widać kolejny cel - Bendoszkę. Tylko wydaję się ona jakoś dziwnie daleko...
Krajobraz mało zimowy |
Na szlaku |
Bendoszka widziana z Praszywki |
Okoliczny krajobraz |
Ostatnie metry... |
I nawet widok za plecami nie cieszy |
Na szczycie |
Widok z Bendoszki |
Mała Fatra |
O 14:00 rozpoczynamy zejście w dół zielonym szlakiem. Idzie się całkiem sprawnie, śnieg jest przystępny, choć myślę tylko o tym, że za niedługo wejdziemy na asfaltówkę i tak już prosto do samochodu. Po upływie 30 minut rzeczywiście schodzimy z leśnego szlaku, tyle że zamiast szosy czeka nas lodowisko. Wykończeni docieramy przed 16:00 do samochodu, gdzie kończymy 15-kilometrową pętlę.
Zdradliwa droga |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz