Beskidzka Królowa Lodu, czyli Babia Góra zimą !


Powiadają, że marzenia są po to, by je spełniać...
Przez cały roboczy tydzień krajobraz pogrążony jest w mroku i sypią tony śniegu, jednak w sobotę ma pojawić się okno pogodowe. Czym prędzej zapylamy do centrum Bielska wypożyczyć raki, by nazajutrz jechać na Przełęcz Krowiarki, ujarzmić Babią Górę zimą! Pobudka 5:00 rano, trasa idzie nadzwyczaj szybko i już o 7:00 wjeżdżamy do Zawoi. Wita nas błękitne niebo, biała droga, jest trochę ślisko. Wtem przed nami wyłania się wędrowiec, który łapie stopa. Bez zastanowienia zgarniamy go do samochodu i jak nie trudno zgadnąć, Robert też dziś będzie atakować szczyt Babiej. Około 7:30 jesteśmy na przełęczy i przygotowujemy się do wędrówki. Raki póki co wciskamy do plecaka, czapki mocno nasuwamy na uszy i ruszamy w drogę. Już po paru krokach szlakiem czerwonym doceniamy, jak wokół jest pięknie.

Magiczny las
Zimowy krajobraz
Idziemy żwawym tempem w górę. Śnieg o konsystencji puchu w mgnieniu oka przylepia się do butów, ale trzeba być czujnym, bo pod spodem czai się zdradliwy lód. Podejście kondycyjnie jest zabójcze, ale pociesza myśl, że najgorszy odcinek jest na Sokolicę, a potem już z prawie górki. Po 50 minutach ciągłego marszu docieramy do wierzchołka i tym samym opuszczamy piętro lasu. Na Sokolicy obserwujemy dalszą trasę, a za nami pięknie prezentuje się pasmo Policy. Jest bajkowo 💙

Masyw Babiej Góry widziany z Sokolicy
Widok na Mosorny Groń
Kolejny szczyt na trasie to Kępa. Szlak zdecydowanie się zwęża i przewidziany jest na około 30 minut. Podłoże jest coraz bardziej zdradliwe i śliskie, więc niebawem decydujemy się na założenie raków. Nie lada to wyzwanie bowiem pierwszy raz będziemy je mieć na nogach. Na początku faktycznie idę trochę okrakiem, ale najważniejsze jak bardzo ułatwiają one wędrówkę. Wraz z nabieraniem wysokości po lewej stronie wyłaniają się Tatry, a widoczność i pogoda rozpieszczają. Idąc, podziwiamy jak bardzo zmienił się krajobraz w porównaniu z jesienią. Kosówki między którymi prowadził szlak są głęboko schowane pod śniegiem, a wokół panuje kraina lodu. Niesamowita odmiana. Po zapowiadanych 30 minutach docieramy na Kępę i dajemy sobie chwilę na oddech. A może tak naprawdę na widoki...? 😍

Kępa - 1521m n.p.m.
Widok na Tatry
Pasmo Policy
Następny odcinek szlaku pozwala poczuć wolność. Wychodzimy na całkowicie otwartą przestrzeń, przed nami doskonale widoczny jest cel i niczym nieograniczony krajobraz. Na grzbiecie zaczynamy odczuwać podmuchy wiatru, ale jak na kapryśność Babiej Góry są naprawdę znikome. Idziemy wydeptaną, wąską ścieżką i obserwujemy małe, kolorowe mrówki w oddali. Równomiernym tempem docieramy na kolejny wierzchołek o sympatycznej nazwie Gówniak, a przed nami pozostaje ostatnie podejście na szczyt Diablaka. Lód skrzypi pod rakami, wiatr świszczy nad głowami, widoki obłędne.

Przestrzeń
Podejście na Gówniak
Zbliżenie na Zachodnie
Mała Fatra
Po 15 minutach stajemy na Babiej Górze. Jestem szczęśliwa, że moje kolejne małe marzenie zostało spełnione. Stoję tutaj w iście zimowych warunkach, na butach raki, a pogoda na zamówienie. Zatrzymujemy się przy murze i wyciągamy herbatę na rozgrzanie, choć na szczycie wieje zdecydowanie mniej, a w promieniach słońca temperatura odczuwalna wzrasta. Krajobraz jest niesłychanie surowy, a widoki jeszcze bardziej rozległe. Stoimy jak słupy soli i patrzymy z niedowierzaniem wokół. Jest genialnie 💙

Kopuła szczytowa
Diablak z widokiem na Małą Fatrę
Panorama Tatr
Widok na wschód
Na zachód Pilsko
Zdobywca!
Po godzinie ruszamy w kierunku schroniska na Markowych, gdzie dotrzemy oczywiście przez Przełęcz Brona. Zejście z kopuły szczytowej nie należy do najłatwiejszych - na początku jest dość stromo, a śnieg kopny, ale potem idzie się już dużo wygodniej. Głównie wędrujemy wygodnym grzbietem, choć w niektórych miejscach pokrywa jest niestabilna i na przemian wpadamy po kolana, albo i głębiej. Pogoda jest naprawdę fenomenalna - przed nami cały czas wznosi się Mała Babia Góra, Pilsko, w oddali dostrzegamy również Skrzyczne, a po lewej słowackie pasma i Tatry. Po 50 minutach nieustannej wędrówki docieramy na Przełęcz Brona. Wybija 11:00.

Tuż pod kopułą szczytową
Za nami Diablak
Przed nami Mała Babia i Brona
Ostatnia prosta przez las
Przełęcz Brona
Gdy już jesteśmy gotowi ruszać w kierunku schroniska, wywiązuje się dyskusja. Przecież jest tak wcześnie i tak ciepło, a ta Mała Babia tak blisko, że decyzja może być tylko jedna. Jeszcze dziś wdrapiemy się na młodszą siostrę Królowej, a 30 minut na tabliczce wyzwala zapał i energię. Ruszamy znowu w górę, również widokowym grzbietem, a za naszymi plecami bajkowo prezentuje się Babia Góra i zamarznięte świerki u jej stóp, niczym poddani ukarani za złe uczynki. Odcinek jest nieco bardziej wymagający ze względu na mniej zbity śnieg i stopień rozchodzenia szlaku. Po 30 minutach zdobywamy Cyl i mamy go na wyłączność. Jest przepięknie 💙

Podejście na Cyl
Babia Góra
Na szczycie
Z Tatrami
Teraz kierunek schronisko! Po białym, miękkim puchu schodzi się ekspresowo, więc po 20 minutach meldujemy się ponownie na Bronie. Zejście z przełęczy na początku jest strome i wyślizgane, ale później już wygodnie idziemy wąską ścieżką wśród świerków. Po kolejnych 20 minutach zza drzew wyłania się budynek na Markowych Szczawinach, a w środku czeka na nas gorąca zupa i zasłużony odpoczynek.

Markowe Szczawiny
Na Markowych spędzamy około godziny i w tym miejscu rozstajemy się z Robertem, który zostaje w schronisku do jutra. Świetnie razem spędziliśmy czas - nieznani sobie ludzie ze wspólną pasją. Roberta czeka jutro wędrówka na Turbacz, natomiast my zbieramy ekwipunek i ruszamy w drogę powrotną na Krowiarki. Wracamy dobrze nam znanym niebieskim szlakiem, którego przebieg Górnym Płajem jest niewymagający. Idziemy w cieniu drzew, rozmyślając o dzisiejszym pięknym dniu. Po 1h 35 minutach docieramy na Krowiarki, tym samym kończąc zimową pętlę po 16 kilometrach.

Szlak niebieski
Dzisiejsza zimowa wędrówka była spełnieniem marzeń. Nie zmieniłabym ani jednej chwili, żadnego kroku i milimetra krajobrazu. Babia Góra pozwoliła nam na eksplorację krainy lodu, a cudowna aura sprzyjała podziwianiu panoram. Wystarczy porządny ekwipunek, szczypta chęci i optymizm, a wędrówka musi się udać. 
Oby więcej takich momentów w górach.


A.N.

07.02.2015



3 komentarze:

  1. Super zdjęcia , dziękuję za miłą wędrówke . Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku jak ja bym też tak chciała, żeby mnie okoliczności rozpieszczały :) Gratulacje za zdobycie tego wrednego i zdradliwego szczytu. :)

    OdpowiedzUsuń