Zimowa pętla na Równicę


Zimą w górach trzeba oszczędniej dysponować czasem i kilometrami. Dlatego by nie przeholować, a jednocześnie odwiedzić miejsce, gdzie nas dawno nie było, wybór pada na Równicę. Postanawiamy sprawdzić jak wygląda w zimie, miejsce mocno oblegane w sezonie letnim.
Samochód zostawiamy na parkingu pod stacją PKP, skąd startuje szlak czerwony - Główny Szlak Beskidzki. Pogoda od rana jest dość mroczna, ale dziś liczę na masę białych płatków spadających z nieba, a widoki mogą być schowane za chmurami.

Początek szlaku czerwonego (GSB)
Czapka naciągnięta na uszy, komin na nosie - można ruszać! Początkowo idziemy chodnikiem wzdłuż jezdni zgodnie z czerwonymi znakami. Po 25 minutach droga się kończy i wchodzimy na leśną, górską ścieżkę. Szlak prowadzi między drzewami i niemalże od razu wystrzela ostro w górę. Podejście jest kondycyjnie wymagające, ale miarowym tempem szybko zdobywamy wysokość. Niebawem mijamy miejsce dawnych nabożeństw ewangelickich i w końcu wychodzimy na równy teren. Wszystko wokół jest białe, a krajobraz bajkowy niczym w krainie czarów. Magiczna zima 💙

Szlak czerwony
W górę
Bajkowa zima
Idziemy tą śnieżną krainą jeszcze przez kwadrans, gdy przed nami wyłania się schronisko PTTK na Równicy. Śnieg co raz bardziej sypie, więc jest niesamowicie klimatycznie, a widoczność ograniczona jest zaledwie do kilku metrów. Dzisiaj właśnie na takie warunki liczyłam i mimowolnie się uśmiecham, patrząc na zasnute chmurami niebo.

Schronisko PTTK Równica
Póki jeszcze mamy siły ruszamy dalej - na szczyt Równicy. Szlak jest pełny białego puchu, nieprzetarty, ale krótki i łatwy do pokonania. Po 20 minutach marszu stajemy na wierzchołku i ku naszemu zaskoczeniu pod drzewami zauważamy namioty. Jesteśmy zaskoczeni obecnością kogokolwiek na szczycie, a zwłaszcza noclegowiczów. Krajobraz na Równicy jest niesamowicie bajkowy - gęsto rosnące drzewa uginają się pod ciężarem śniegu, a całość dopełnia wszechobecna biel.

Namioty na szczycie
Las 💙
Po chwili ruszamy w drogę powrotną - na początek do schroniska, gdzie chcemy się ogrzać. Gorąca herbata z cytryną i kanapki szybko regenerują organizm i jesteśmy gotowi, by wracać w doliny. Odnajdujemy szlak czerwony, tyle że wariant w kierunku stacji Ustroń Polana. Początkowo idziemy wzdłuż drogi dojazdowej, mijając po drodze tor saneczkowy i cudowną Kolibę pod Czarcim Kopytem. Jeśli ktoś nie był w środku, to bardzo gorąco polecam.

Ostatnie spojrzenie na schronisko
Droga dojazdowa na Równicę
Koliba pod Czarcim Kopytem
Niebawem odbijamy w lewo na leśny odcinek szlaku, choć ten jeszcze kilkakrotnie przecina szosę. Idzie się bardzo lekko, a świeży puch amortyzuje każdy krok. Po 45 minutach wychodzimy na dobre z lasu i podążamy drogą jezdną. Przechodzimy przez most na Wiśle, wzdłuż której będziemy maszerować aż do samochodu. Pętlę zamykamy po 13 kilometrach z uśmiechem na ustach.

Wisła
Równica okazała się świetnym pomysłem na zimową wędrówkę. Miejsce, które latem jest licznie oblegane, jakby zasnęło pod warstwą białego puchu i świeciło pustkami. Może nie udało się podziwiać szerokich panoram i okolicznych Beskidów, ale dziś ten najbliższy krajobraz wokół był najważniejszy. Choć dzień kończę z herbatą pod kocem, to i tak było warto. Zawsze warto wybrać się w góry!


A.N.

25.01.2015
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz