Szlakiem legend i czarownic - Łysica


Pomysł na Góry Świętokrzyskie zrodził się całkiem niespodziewanie. To jedna z tych chwil, kiedy człowiek siedzi w pracy i nagle zapala się żarówka w głowie, a jakiś czort podszeptuje kolejny zwariowany pomysł na weekend. Tak oto w styczniową sobotę jedziemy w kierunku województwa świętokrzyskiego, a dokładniej do miejscowości Święta Katarzyna. Stamtąd bowiem prowadzi najkrótszy szlak na Łysicę, która jest najwyższym szczytem Gór Świętokrzyskich, zarazem zaliczanym jako najniższe wzniesienie z Korony Gór Polski i ma bagatela 612m n.p.m. Na samą myśl o tej wysokości kręci mi się w głowie, a pot spływa po plecach 😉 A już nieco poważniej, nastawiam się na wyżynny spacer, a nie na górską wędrówkę.
Do Świętej Katarzyny finalnie docieramy w samo południe. Niezwłocznie ruszamy na szlak, a perspektywa krótkiej wędrówki jest całkiem zacna - na szczyt Łysicy czeka nas zaledwie godzina. Wchodzimy do Świętokrzyskiego Parku Narodowego, a tym samym do Puszczy Jodłowej. Warto wiedzieć, iż bory jodłowe-bukowe są unikalnym zjawiskiem na skalę światową, ponieważ występują tylko w Polsce, i tylko w dwóch lokalizacjach.

Wejście do Świętokrzyskiego Parku Narodowego
Optymistyczny szlakowskaz
Zaledwie po kilku krokach moją uwagę przyciągają krzyże w lesie. Zbaczamy na chwilę ze szlaku, by podejść bliżej i jak się okazuje, są to mogiły upamiętniające żołnierzy i ludność pomordowaną przez Niemców. Następnie spokojnym tempem podążamy płaską, szeroką drogą przez puszczę. Aura jest iście jesienna, słońce schowane gdzieś w chmurach, a między drzewami świszczy wiatr. Zaledwie po 5 minutach docieramy do kapliczki i źródełka Św. Franciszka, z którym związana jest pewna legenda. Według niej owe źródełko powstało z łez Agaty, płaczącej za swoją siostrą pogrzebaną w zamku na Łysicy. Źródełko ma podobno właściwości lecznicze na oczy, ma stałą temperaturę i nigdy nie zamarza.

Mogiła
Pomnik upamiętniający
Kapliczka i krystaliczne źródełko
Drewniana kapliczka św. Franciszka
Po chwili edukacji ruszamy dalej. Nagle przed nami nieoczekiwanie wyrasta drewniany podest w środku lasu. Delikatnie zdziwieni, idziemy do przodu wygodnie niczym na wybiegu, podziwiając jesienny, bezśnieżny, styczniowy krajobraz. Po 15 minutach czeka nas pierwsze ostrzejsze podejście, oczywiście w odniesieniu do tutejszych warunków. Trasa czerwona obecnie prowadzi nas pomiędzy drewnianymi barierkami, które jak mniemam, mają służyć ograniczeniu zbaczania ze znakowanej drogi. Zaskakuje mnie spora ilość turystów, którzy w dodatku się uśmiechają i chętnie mówią „Cześć”.

(Nie)typowa leśna ścieżka
Ogrodzony szlak
W dalszej części szlak wciąż prowadzi umiarkowanie w górę i wchodzimy w piętro gołoborza, które jest niczym innym jak rumoszem skalnym. Co ciekawe do tego charakterystycznego podłoża również nawiązuje legenda. Głosi ona, że gołoborza na Łysicy powstały z rozpadu znajdującego się tu zamku, zamieszkanego przez dwie siostry. Jedna z nich nagle zapragnęła panować na fortecy z kochankiem i postanowiła zgładzić niewinną siostrę Agatę. Kiedy czekała na nią z trucizną, nagle rozszalała się burza, a piorun tak trafił w zamkową wieżę, iż budowla rozpadła się na drobne kawałki. Po dziś dzień drugi wierzchołek Łysicy jest nazywany Skałą Agaty lub właśnie Zamczyskiem

Początek gołoborza
Im jesteśmy wyżej, tym niestety bardziej duje, a wiatr jest niemiłosiernie zimny i przeszywający. Po chwili dostrzegam na szlaku kolejne ciekawe zjawisko, które w zasadzie nie wiem czemu służy. Otóż pośród drzew i głazów rozstawione są drewniane bale. Szybko rozwiązuje zagadkę i śmiem twierdzić, że owe bale służą czarownicom na ich zlotach i właśnie tutaj parkują swoje miotły. Taka niespodzianka! 😜 A poza tymi dziwami, doskonale na tym piętrze prezentuje się gołoborze i bór jodłowy. 

Parking czarownic i bór jodłowy
Gołoborze
Po 45 minutach wędrówki zupełnie niespodziewanie docieramy na Łysicę. Tak naprawdę nie było nawet czasu się zmęczyć, a my właśnie zdobyliśmy najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich. Żeby we wszystkich pasmach było tak łatwo 😉 Na wierzchołku znajdujemy tabliczkę, pamiątkowy krzyż oraz małe okienko widokowe. Szału nie ma dla kogoś, kto mieszka całe życie w górach, ale jest to miła odmiana od południowej Polski. Szkoda tylko, że pogoda się nie sprawdziła i po słońcu wciąż nie ma śladu.

Łysica 612m n.p.m.
Replika pamiątkowego krzyża z 1930r.
Widok na wyżyny
Kolejny szczyt KGP do kolekcji
Kopuła szczytowa
Schodzimy dokładnie tym samym szlakiem, co podchodziliśmy. Zejście przebiega nieco wolniej, ponieważ gołoborze i wszechobecne porozrzucane kamienie nie ułatwiają wędrówki. Po 40 minutach meldujemy się przy samochodzie w Świętej Katarzynie i żegnamy z Górami Świętokrzyskimi. 
Nigdy nie przypuszczałabym, że w tym roku pojawię się właśnie w tym paśmie, a jednak los tak mnie pokierował. Łysicy daleko do wybitnego szczytu, ale jodłowe otoczenie tej góry, sprawia że ma swój niepowtarzalny urok. A może to jakiś urok padł na nas…? Jeśli jednak nie boicie się czarownic i tajemnic, to śmiało polecam na weekendowy spacer krajoznawczy 😉



A.N.
30.01.2016



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz