Dolina Białej Wody - zimowy spacer bez widoków


Plan na dzisiaj zapowiadał się zupełnie inaczej. Miało być dalej, miało być wyżej, miała być realizacja zeszłorocznego planu. Zamiast tego mam narastający opad śniegu, Tatry pogrążone w chmurach i wybór: pozostać w ciepłym łóżku, czy pójść gdziekolwiek bez perspektyw na przejaśnienie. Górska natura i syndrom wiercipięty wygrywa, więc przy śniadaniu rozważam, gdzie by się udać. Wybór wbrew pozorom wcale nie jest łatwy, bo jak tu zdecydować się na coś, co ma być magiczne przy obfitym opadzie śniegu, wciąż ładne kiedy widoczność będzie sięgała zaledwie kilku metrów i niezbyt zatłoczone przy tabunach długo-weekendowych turystów. W końcu decyduję się na Dolinę Białej Wody, czyli trasę już na Słowacji, ale jednak tuż za granicą. Słyszałam, że dolina jest rzadko odwiedzana i dziś miałam tego najlepszy przykład, nie spotykając przez 2h żywej duszy. Podczas gdy za potokiem było słychać odgłosy piechurów podążających nad Morskie Oko, ja w ciszy i spokoju obserwowałam, jak zima skutecznie wdziera się w krajobraz, pochłaniając świat w bieli. Resztę historii niech opowiedzą Wam zdjęcia. Czapki na uszy, rękawiczki na dłonie i ruszamy!

Łysa Polana – początek wędrówki
Wejście do Doliny Białej Wody – przede mną 3,5km marszu
Potok Biała Woda
Szeroka, wygodna ścieżka
Mam przeczucie, że gdy nie ma chmur, w tym miejscu jest niezły widok
W połowie drogi znajdziecie wiatę do odpoczynku
Pamiątkowe foto obowiązkowe
Wiata na końcu doliny
Takie widoki mogły mnie przywitać… 
Idę dalej w kierunku polany
Polana Biała Woda – cały czas sypie
Do tamtej wiatki zmierzam
Potem pozostaje mi wrócić tą samą drogą z pewnym niedosytem, ale przynajmniej po aktywnym dolinnym spacerze. Oczywiście przyjadę tu w niedalekiej przyszłości przy lepszej pogodzie, ale wędrówka w śnieżycy bez widoków również miała swój urok. Trasa jest kompletnie niewymagająca, a człowiek wraca uśmiechnięty i pozytywnie zmęczony. 


A.N.

12.11.2016
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz