Tam gdzie nogi poniosą – Polski Grzebień


Kiedy dzwoni budzik jest jeszcze ciemno, ale niebawem wybije 6:00. Na początek raczę się kawą i śniadaniem, by potem w łazience robić się na górskie bóstwo. Gdy za oknem zaczyna świtać, moim oczom ukazuje się morze mgieł na Słowacji. Chmury przelewają się nad Popradem oraz całą podtatrzańską kotliną, a czerwone słońce rozświetla wierzchołki Tatr Niżnych. Wiem, że to będzie dobry dzień. Wiedziałam to już wczoraj wieczorem…  

Dobré Ráno!
Kwaterę opuszczam o 7:00, co by po ciemku nie łazić. Nie żebym się bała, ale szkoda mi tych porannych widoków, dopiero co jaśniejącego nieba i pierwszych promieni słońca. Jak się niebawem okazuje godzina wyjścia była strzałem w dziesiątkę. Jeszcze w Starym Smokowcu obserwuję jak wschodzące słońce rozświetla na różowo masyw Sławkowskiego i Gerlachu. Widok jest miodem dla moich oczu, a całe zjawisko wprawia mnie w wyśmienity humor. Jest pięknie! 

Poranek w Smokowcu
Spektakl się zaczyna
Gerlach skąpany w pierwszych promieniach słońca
Żwawym krokiem idziemy przez centrum Smokowca póty, póki nie znajdziemy charakterystycznego grzybka i wybranego szlaku. Dzisiejszy plan zakłada wędrówkę żółtym wariantem do Doliny Wielickiej, a dalej na ile warunki pozwolą, oczywiście z zamiarem zdobycia Polskiego Grzebienia i Małej Wysokiej. Wiadomo liczę się także z możliwością odwrotu, ponieważ tak naprawdę nie wiem, jak daleko szlak pozwoli piąć się w górę. Wiem tylko tyle, że na wysokości około 1800m n.p.m. zaczyna się śnieg i nie mam pojęcia, co zastanę wyżej. Czy będzie zagrożenie lawinowe, czy będzie ślisko, czy będzie przetarty szlak? Postanawiam iść tam gdzie nogi poniosą, aż do momentu gdzie będzie bezpiecznie. Nie odrzucam możliwości przekroczenia granicy komfortu, ale tylko przy zachowaniu zdrowego rozsądku. Obecnie znajdujemy się na wysokości 1030m n.p.m. i zakładając zdobycie zaledwie przełęczy Polski Grzebień musimy dostać się ponad 2x wyżej. Jak tego dokonać? Ano iść, a nie gadać 😜

Stary Smokowiec – rozstaj
Tabliczki zapowiadają 2h marszu do Wielickiej Polany, a dalej… dużo więcej 😉 Nie zawracam sobie jednak zbytnio głowy tymi przerażającymi czasami i po prostu idę przed siebie. Początkowo szlak żółty prowadzi drogą jezdną przez Smokowiec, wijąc się między jednym apartamentowcem a drugim. Po około 10 minutach skręcamy w prawo, oddalając się tym samym od cywilizacji, ale wciąż podążamy asfaltówką. Słońce nie barwi już ośnieżonych szczytów na różowo, a w zamian pojawia się jesienny złoty krajobraz. Niedzielny poranek wręcz wymarzony. 

Droga z widokiem na Gerlach i Sławkowski Szczyt
Zamawiał ktoś jesień…?
Niebawem asfalt się kończy, a my kontynuujemy wędrówkę wąską ścieżką pośród traw i krzewów. Po mojej prawej wciąż góruje Sławkowski, podczas gdy po stronie lewej znajduje się rozległa Słowacja ze wszystkimi smakowitymi pasmami górskimi. Ja to w ogóle tym krajem jestem zachwycona. To niezbyt duże państwo zamieszkuje zaledwie 5 mln ludzi, a 61% jego powierzchni zajmują góry. No i jak Słowacja miała mi nie skraść serca, skoro to tak bardzo górski kraj? Zresztą ja i tak czuje się tu jak w domu 😊

Sławkowski Szczyt
Szlak z widokiem na Tatry Niżne
Z biegiem czasu ścieżka robi się znacznie szersza i niebawem wkracza w piętro regla. Szlak nie jest wymagający, umiarkowanie wznosi się w górę, a gdy wchodzimy do lasu, robi się już całkiem magicznie. Jak się okazuje, cały obszar porośnięty jest przez modrzewie, które jesienią wyglądają fenomenalnie. Dla przypomnienia modrzew jest jedynym drzewem iglastym zrzucającym „ubranko” na zimę, a proces ten poprzedza zmiana koloru igieł na barwy takie, jak drzewa liściaste. Efekt jest niesamowity, ponieważ cały las połyskuje w złoto-pomarańczowych barwach, a zapach modrzewi niesie się wraz z wiatrem. Między ich chudymi konarami cały czas obserwuję widok na południe.

Modrzewie 💛
Złoty, iglasty las
Podtatrzańska Kotlina
Po upływie łącznie 1h 30minut docieramy do pierwszego rozstaju zwanego „Nad Zrubami”. Za nami już 400 metrów przewyższenia, a do Wielickiej Polany pozostaje 45 minut wędrówki. W dalszym etapie szlak wciąż nie jest wymagający i po krótkim odcinku odkrytym terenem znikamy w lesie świerkowo-sosnowym. Idziemy w cieniu, pod osłoną koron drzew, które systematycznie zastępuje kosówka. Ścieżka jest dość wąska, a podłoże kamienno-korzenne, czyli raz pod nogami głaz, a raz korzeń drzewa 😉

Szlak korzenny
Po 40 minutach marszu zza kosodrzewiny wyłania się w końcu charakterystyczny Śląski Dom oraz jego surowe otoczenie. Ostatni kwadrans do schroniska jest drogą krzyżową. Jestem głodna, co oznacza, że kompletnie bez sił, więc pokonanie krótkiego i niewymagającego odcinka jest niczym wspinaczka w Himalajach. Miarowym tempem jakoś dowlekłam się się do celu i od razu poprawia mi się humor, kiedy znajduję się na mostku nad Potokiem Wielickim. Przystaję i podziwiam otoczenie Wielickiej Polany i muszę przyznać, że całkiem ładne to widoki 😃

Śląski Dom pod masywem Gerlachu
Za plecami Kralova Hola z masywu Tatr Niżnych w jesiennym otoczeniu
Widok z mostku na Wielickie Pleso, Wielicki Wodospad i Wieczny Deszcz
Wielickie Garby i Granatowe Wieże
Po chwili oddechu rozglądam się w poszukiwaniu miejsca do spożycia śniadania. Niestety trzeba liczyć się z faktem, iż Śląski Dom nie jest typowym górskim schroniskiem tylko 3-gwiazdkowym hotelem, więc na próżno szukać tu jadalni dla turystów. Miejsce jest o tyle skomercjalizowane, iż do hotelu prowadzi szeroka szosa, którą goście mogą przyjechać własnym samochodem, także nie zdziwcie się, że po dwóch godzinach butowania nagle widzicie pod budynkiem Mercedesa, Audi czy BMW. Niemniej jednak uważam, że Śląski Dom całkiem dobrze jest wkomponowany w górskie otoczenie. Nie krytykuję takiej infrastruktury w górach i w sumie jakby było mnie stać, to chętnie bym tam nockę spędziła 😉 Tymczasem wracając do rzeczywistości - siadamy na zewnątrz, na tarasie widokowym i opatuleni w czapki oraz rękawiczki posilamy się przed dalszą drogą. Pomimo iż świeci słońce, powietrze jest rześkie, a temperatura oponuje nieco powyżej 0°C. Chłodny wiatr niestety nie umila śniadania na świeżym powietrzu, także zaraz po posiłku postanawiamy ruszać dalej.

Śniadanie z widokiem
Hotel Śląski Dom i parking
Po przerwie obieramy szlak zielony, którym odtąd będziemy podążać w kierunku Polskiego Grzebienia. Dokąd dotrzemy, czas pokaże. Najpierw czeka nas wędrówka prawym brzegiem Wielickiego Stawu. Odcinek pokonujemy sprawnie i ruszamy dalej – na próg Wodospadu Wielickiego. Szlak prowadzi kamiennym duktem wśród kosodrzewiny i wciąż jest niewymagający. Pod nogami pojawia się naprzemiennie śnieg i lód, ale póki co w niewielkich ilościach. Żwawym tempem pokonujemy kolejne zakosy i nagle słyszymy niewielki huk. Docieramy do miejsca zwanego Wiecznym Deszczem, które swą nazwę zawdzięcza kapiącej wodzie niezależnie od pory dnia i roku. Jak się domyślacie w zimie woda zamarza tworząc sople, a te teraz pod wpływem słońca i dodatniej temperatury zaczynają topnieć i spadać z impetem wprost na szlak. Stąd ten huk. Wieczny Deszcz jest sporych rozmiarów nawisem skalnym i od razu widać, że jest to miejsce popularne do wspinaczki. Potwierdza to oczywiście liczne „żelastwo” powbijane w skałę, a ściana oferuje drogi trudne i wszystkie przewieszone (M6+ do M10-). Obecnie zastanawiamy się, jak przejść ten 10-metrowy odcinek pod nawisem, tak żeby nie dostać żadnym soplem w łeb. Nic mądrego nie uradzimy i wyjście jest tylko jedno: odczekać od ostatniego upadku, popatrzeć w górę, a potem: RUN!!! Ścieżkę pokonujemy biegiem, raz po razie ślizgając się na zalodzonej powierzchni i tylko cudem unikając upadku. Uff… Jesteśmy bezpieczni 😉

Wielicki Wodospad, Wieczny Deszcz i Granatowe Wieże
Masyw Gerlachu, a po prawej kawałek nawisu
Wielicki Staw i Śląski Dom obserwowany z okolic Wiecznego Deszczu
Po 20 minutach osiągamy próg Wodospadu Wielickiego, a przed nami ukazuje się zimowe otoczenie. Rozległa rówień zwana Wielickim Ogrodem jest delikatnie pokryta śniegiem, natomiast masyw Gerlachu został wręcz oblepiony białym puchem. Taki efekt zawdzięczamy świeżemu opadowi śniegu, który miał miejsce przez kilka ostatnich dni. Wielicki Ogród największe wrażenie robi na przełomie wiosny i lata, kiedy roślinność jest w fazie kwitnienia. Obecnie późną jesienią możemy sobie wyobrazić połacie roślinności, ale nie tylko. Idąc ścieżką czujemy charakterystyczny zapach jakiegoś ziółka, który mnie osobiście przypomina rumianek. Aromat jest tak intensywny, iż czujemy go nawet przy zakatarzonych nosach. 

Wielicki Ogród
Zbliżenie na Suchą Kopę
Granackie Baszty
Masyw Gerlachu
Na szlaku panuje raczej mały ruch turystyczny, a mijają nas sami Słowacy. Wypatrujemy przełęczy, ale na obecnym etapie wędrówki jeszcze jej nie widać. Po 30 minutach opuszczamy Wielicki Ogród i wciąż umiarkowanie pod górę dostajemy się do Zadniej Wielickiej Doliny. Zbliżamy się do ścian Gerlacha, a moim oczom ukazuje się Długie Pleso. Ukazuje się również wąski szlak prowadzący zboczami Suchej Kopy, który pokryty jest już grubszą warstwą śniegu. Póki co jest jednak bezpiecznie, także spokojnie dreptamy - bez spiny czy przyspieszonego bicia serca. 

Zadnia Wielicka Dolina
Bajkowy krajobraz
Długi Staw obchodzimy prawym brzegiem, a równa ścieżynka niebawem zaczyna piąć się intensywniej w górę. Zdecydowanie nie jest to mój najlepszy dzień na wędrówkę - nie jestem w pełni sił, ale dzielnie walczę i idę dalej. Obecnie wchodzimy na sporych rozmiarów śnieżne pole, które wygląda na konkretnego producenta lawin i choć specjalistą w tej kwestii nie jestem, to dziś przy niewielkiej pokrywie śnieżnej ryzyko jest znikome. Przekraczam jednak granicę wewnętrznego komfortu, bo na tej sporej otwartej przestrzeni, zaczyna mocniej hulać wiatr i robi się mała zadymka śnieżna. Przyspieszam kroku, by zejść z tego upierdliwego terenu, a zarazem założyć czapkę, która dotąd była zbędna. W końcu moim oczom ukazuje się Polski Grzebień i teraz czeka mnie najostrzejsze podejście dnia. Czas spiąć poślady. 

Długi Staw pozostaje w tyle
Król Gerlach we własnej osobie pod śnieżną kołderką
Śnieżne poletko
W rogu po prawej Polski Grzebień
Obecnie czekają nas dwa ostrzejsze odcinki w kopnym śniegu i mijanki ze schodzącymi z góry Słowakami. Pomimo, że kondycyjnie zdecydowanie nas spowalniam, to mam dziś zamiar zdobyć Polski Grzebień. Niebawem docieram do łańcuchów, gdzie na chwilę przystaję by złożyć kije, przytroczyć je do plecaka i założyć rękawiczki. Idę blisko skały skutej lodem, a pod nogami trzeszczy ubity śnieg. Dzielnie podążam w górę - spokojnie, bez paniki, na wyjątkowym luzie (co w moim przypadku nie zawsze jest oczywiste 😉). Połowę żelastwa mam już za sobą, kiedy docieramy do niewielkiego kominka tuż pod przełęczą. 

Realia na szlaku
Kominek pokonuję całkiem sprawnie, mocno zapierając się o skałę i wychodzę na górę. Jeszcze tylko dwa łańcuchy, trawers blisko skały i staję na Polskim Grzebieniu!!! Stoję na 2200m n.p.m. i jestem cholernie szczęśliwa!!! W zasadzie dzisiaj w Tatrach przekroczyłam pewną granicę, ponieważ w zimowych warunkach tak wysoko moja noga jeszcze nie postała. Dotąd śniegu uświadczyłam jedynie w Zachodnich albo w dolinach, więc radość jest tym większa. Ba! Jestem z siebie dumna. Nie powiem, że było banalnie i cacy, bo trzeba było mocniej się skupić i włożyć w tę wędrówkę więcej wysiłku, ale najważniejsze, że obyło bez żadnych barier psychicznych. Aktualnie podziwiam z przełęczy przebytą Dolinę Wielicką, spoglądamy na Gerlach, Wielicki Szczyt i Małą Wysoką, a także obserwuję stronę północną – Zmarzły Staw, Rohatkę czy Orlą Perć. Trzeba przyznać, że panorama jest genialna i niezmiernie cieszy moje oczy. 
Wybija godzina 13:00, a pogoda zdecydowanie się psuje. Na przełęczy znika słońce i zaczyna powiewać lodowaty wiatr. Oczywiście plan o zdobyciu Małej Wysokiej poszedł już dawno w zapomnienie i jedyne co teraz nas czeka to powrót tą samą drogą. Początkowo były zamysły o zejściu Doliną Białej Wody, jednak po przeanalizowaniu panujących warunków od razu szliśmy z zamiarem powrotu Wielicką. 


Polski Grzebień - jest moc!!!
Gerlach chowa się w chmurach
Litworowy Szczyt oraz Wielicki Szczyt
Hruba Turnia, Młynarz oraz Świnica, Kozi Wierch, Granaty i masyw Wołoszyna
Zmarzły Staw, Spismichałowa Czuba oraz Szeroka Jaworzyńska
Dzika Turnia i Rohatka
Mała Wysoka
Zadnia Dolina Wielicka
Charakterystyczny szlakowskaz
Wielicki Szczyt i księżyc
Naładowana pozytywną energią, wreszcie postanawiam zbierać się w dół. Z chęcią bym sobie posiedziała na Grzebieniu i zjadła upragnione kanapki, ponieważ jadę już na oparach, ale tu po prostu piździ, więc nie ma mowy o żadnym popasie. Do domu marsz! Ruszam jako pierwsza i przy zaledwie drugim łańcuchu zatrzymuje się i natychmiast robię wycof. Niestety w dół buty nie trzymają się nawierzchni, więc wracam na przełęcz uzbroić się w raki. 

Pierwszy odcinek w dół musi poczekać na raki
W rakach czuję się już stabilnie i bezpiecznie, więc robię podejście (a raczej zejście) numer dwa. Teraz spokojnie wgryzam się w śnieg i trzymając łańcucha powoli schodzę w dół. Kominek idzie szybko, potem jeszcze klamra, kilka łańcuchów i stoję na śnieżnym polu. Postój na ściągnięcie raków i ponowne rozłożenie kijów. 

W dół nieco trudniej
Staroleśny Szczyt, Granatowe Wieże i śnieżne poletko
Na zejściu zdecydowanie robi się zimno i nieprzyjemnie, a po słońcu, które towarzyszyło wędrówce w górę, nie ma śladu. Topniejący śnieg na podejściu teraz zaczyna zamarzać i tworzyć beton, jednak z samymi kijami poruszam się całkiem sprawnie. Kiedy chowamy się ponownie za Suchy Kopiec na chwilę przystajemy, by uczcić wyjście i oblać Polski Grzebień, czyli jednym słowem wznieść toast wiśniówką. Robimy po dwa duże łyki i idziemy dalej. Nagle odczuwam dziwne spaczenie rzeczywistości, co oznacza, że owy trunek sowicie na mnie podziałał, a to zapewne za sprawą pustego żołądku. Jednym słowem nabzdryngoliłam się tą wiśniówką i z lekka pijana schodzę w dół. Tego jeszcze nie grali 😵 Po godzinie opuszczamy Zadnią Dolinę Wielicką i ponownie witamy Wielicki Ogród oraz jego przyjazne progi. 

Zwalista Turnia i Rohata Wieża
Wielka Granacka Turnia, Dwoista Turnia, Wielka Granacka Baszta, Wielicka Baszta
W Dolinie Wielickiej jest znacznie cieplej, a wiatr jakby słabszy. Niebawem docieramy do Wiecznego Deszczu, który obecnie oferuje tylko wodę bez lodowych niespodzianek, pokonujemy zakosy do Wielickiego Stawu i w totalu po 1h 50 minutach stajemy pod Śląskim Domem. Udajemy się do bufetu turystycznego, kupujemy herbatę i wcinamy kanapki. Przy posiłku zastanawiam się jeszcze nad zejściem do Tatrzańskiej Polanki, skąd podjechalibyśmy elektriczką do Smokowca, ale uznaję, że wariant powrotu bezpośrednio do Smokowca znanym żółtym szlakiem jest zdecydowanie lepszą opcją. Przed nami około 2 godziny marszu. 

Good bye Dolina Wielicka
Bogatsza o wiedzę, jaka czeka nas droga w dół, przytwierdzam śmiało kije do plecaka i ruszam w kierunku Wielickiej Polany. Tam odbijamy w lewo i żółtym szlakiem pokonujemy kolejne kilometry. Im jesteśmy niżej, tym pogoda jest lepsza, a słońce rozgrzewa. Droga do Smokowca nie dłuży się, a 2-godzinną wędrówkę umilają widoki na rude, modrzewiowe lasy. Wciąż nie mogę się na nie napatrzeć. O godzinie 17:00 docieramy do miasteczka i tak późnym popołudniem kończy się niedzielna wędrówka. 

Żółty szlak
Kontrasty
Z widokiem na Sławkowski
Dzisiaj w górach była petarda i to jedno słowo chyba oddaje całą wyjątkowość trasy, miejsca, pogody i widoków. Tak naprawdę szłam na luzie, bez spiny zdobycia szczytu, bez zbędnych emocji – powoli do przodu, tam gdzie nogi poniosą i tam gdzie warun pozwoli wyjść. Dotarcie na Polski Grzebień miało w sobie moc i energię, a spektakularne widoki potęgowały pozytywne emocje. Posiadałam się z dumy ze zdobycia przełęczy, ale pozostał również lekki niedosyt, że nie można było zostać tam dłużej. Nie mniej jednak wracam w doliny silniejsza i bogatsza w doświadczenie, spokojniejsza i pewniejsza siebie. Wiem też, że wrócę na Polski Grzebień jak szybko się będzie dało, by zrealizować początkowy plan wędrówki, czyli dwie doliny, jedną przełęcz i jeden szczyt. Tak więc do zobaczenia 💙


A.N.
23.10.2016



4 komentarze:

  1. Super relacja:) i piękne zdjęcia <3
    mogę zapytać, jaką miejscówkę na nocleg macie w Smokowcu?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) my zatrzymujemy się na kwaterze Privat Galfy - ceny przystępne, a warunki rewela! http://www.privat.galfy.sk/

      Usuń
    2. dzięki:) pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Piękne te Tatry pokryte świeżym śniegiem. Taki warun zawsze robi niezłe wrażenie.

    OdpowiedzUsuń