Kiedy pogoda nie jest zbyt sprzyjająca, ale chęć wyjścia w góry jest silniejsza od pozostania w domu, decydujemy się na wędrówkę w Beskidzie Małym. Tym razem wybieramy poza szlak i odnalezienie urokliwej Groty Komonieckiego.
Trasę rozpoczynamy o 8:00 z miejscowości Kocoń, skąd maszerujemy do wsi Las i tam przez zupełny przypadek wpadamy na żółte znaki. Znakowana droga w zasadzie nie jest szlakiem, a ścieżką turystyczną i jak się okazuje będzie wymagała cierpliwości i czujności, ponieważ jest bardzo słabo oznakowana. Na początek czeka nas mglisty poranek i zielony, sielankowy krajobraz.
Droga od samego początku nie rozpieszcza i nie dość, że musimy uważnie stawiać kroki, żeby nie zażyć kąpieli błotnej, to jeszcze w dodatku trzeba obserwować każde drzewo w poszukiwaniu pozostałości wyblakłej farby. Idziemy bardziej na czuja i zerkając na mapę, a czasem tylko wierząc własnej intuicji. Wszystko to razem prowadzi nas w dobrym kierunku i cały czas trzymamy się żółtych znaków. Szeroka droga prowadzi lasem wzdłuż potoku Dusica, a podłoże niezmiennie jest błotniste.
|
Realia na szlaku |
Po upływie godziny wybija 5 kilometr wędrówki, a ścieżka znacznie się wyostrza. Na tym etapie gdzieś w pobliżu powinna być Grota Komonieckiego, ale że nie mamy pewności czy leży tuż obok szlaku, czy trochę dalej, jesteśmy wyjątkowo czujni. Niebawem przed nami wyrasta biała tabliczka wskazująca drogę do jaskini, więc zgodnie z jej kierunkiem zmierzamy w dół. Wąska ścieżka pełna mokrych liści kluczy między drzewami i ostro sprowadza nas pod samą jaskinię, która ma aż 115m2. Grota jest pomnikiem przyrody nieożywionej, którą każdy może zwiedzić od środka, ponieważ jest to bardziej jama niż typowa jaskinia. Największe wrażenie robi potok Dusica spadający z impetem ze stropu, a najpiękniej prezentuje się zimą, kiedy zamarznięta woda tworzy niebywałe lodowe formacje.
|
Kierunek do jaskini |
|
Potok Dusica i Grota Komonieckiego |
Po odpoczynku ruszamy w dalszą drogę, najpierw gramoląc się w górę, a następnie żółtym szlakiem w kierunku Przełęczy Anula. Na początku mylimy nieco drogę, ale szybko się orientujemy, że coś nie gra i wracamy na właściwy tor. Ścieżka obfituje w mordercze podejścia, błotniste podłoże i wąskie przesmyki, w których mokra roślinność oblepia nasze ubrania. Niesamowicie nas maltretuje ten ostatni odcinek i pomimo że pokonaliśmy zaledwie 1km zajęło nam to aż 30 minut! Dobrze że chociaż majowy krajobraz był mglisty i magiczny.
|
Ostatni odcinek |
|
Niby zwykła kałuża |
|
Pajęczyna |
Kiedy w końcu docieramy na standardowy, znakowany szlak, kierujemy się w prawo ku Przełęczy Anula. Niby zwykłe siodełko, niebyt widokowe, a wiąże się z nim całkiem ciekawa historia. Otóż opowiada ona, iż przełęcz wzięła swą nazwę od krowy, która uciekła w góry przed straceniem. Całą historię przeczytacie poniżej, a my tymczasem posilamy się przed drogą powrotną.
|
Cywilizowana droga |
|
Przełęcz Anula |
|
Historia Anuli |
Do Koconia wracać będziemy niebieskim szlakiem, którego kompletnie nie pamiętam z zimowej wędrówki na Leskowiec. Droga biegnie lasem z niewielkimi prześwitami, a podłoże po ostatnich ulewach jest niczym koryto potoku. Woda miesza się z kamieniami i błotem, więc trasa zdecydowanie nie rozpieszcza, ale zielone otoczenie rekompensuje wszelkie niedogodności.
|
Błotniście, ale klimatycznie |
|
Mech |
Po 40 minutach marszu znajdujemy się na Polanie Przysnopek, gdzie zaczynają się pierwsze domy i oznaki cywilizacji. Potem droga mija sprawnie i finalnie po 30 minutach docieramy do Koconia. Wędrówkę kończymy na 12 kilometrze i choć nieco zmęczeni warunkami, to zadowoleni z nowo poznanych zakątków Beskidu Małego.
|
Majowy Beskid Mały |
Grota Komonieckiego to z pewnością jedno z ciekawszych miejsc w Beskidzie Małym. Jaskinia wciąż należy do kameralnych zakątków i z pewnością duży wpływ ma na to brak znakowanego szlaku. Jestem zaskoczona, że żółta ścieżka jest tak zaniedbana i mam nadzieję, że w przyszłości zostanie odmalowana, co zachęci do odkrywania groty.
A.N.
03.05.2017
Byłam kiedyś dawno temu na poszukiwaniu groty, ale wtedy niestety bez powodzenia. Ale to były jeszcze czasy bez smartfonow. ;) Nigdy nie podjęłam wyzwania drugi raz.
OdpowiedzUsuńMy Grotę znaleźliśmy, ale za to pomineliśmy wodospad Dusica, który jak się okazało był parę metrów poniżej...
UsuńJa ten region odwiedzałem dwukrotnie, ale do groty jakoś było mi nie po drodze, mimo, że już o niej nie raz słyszałem. Najbardziej mi właśnie zależy by odwiedzić ją zimową porą dla tego lodu.
OdpowiedzUsuń