Just the way you are (fot. Cinal Studio) |
Dzień, który rozpoczyna nasz „honeymoon”, to nic innego jak sesja ślubna z fantastycznem fotografem - CinalStudio, który zgodził się z nami pójść aż na 1945m n.p.m. nie mając pojęcia, jak będzie wyglądał szlak i czy tam w ogóle jest ładnie. To się nazywa zaufanie do klienta 😅 Nasz wybór na plener pada na Dolinę Hińczową, której zwieńczeniem jest Wielki Staw Hińczowy, otoczony ścianą Mięguszowieckich Szczytów, Grani Koprowego i Grani Baszt. Pogoda jest idealna - bezchmurne niebo, rześkie powietrze, ośnieżone wierzchołki i całość otoczona jesienną, rudą aurą. Jednak nie wszystko jest takie piękne, jakim mogło by się wydawać. Naszą sesję ślubną rujnuje wiatr dujący z niebywałą prędkością, w podmuchach dochodzącą do setki. Ten dzień należał do bardzo ciężkich zarówno fizycznie, moralnie, jak i psychicznie. Wracamy z olbrzymim niedosytem i kilkoma kadrami, zamiast cieszyć się setkami ujęć z każdym pojedynczym żlebem i każdym źdźbłem suchej trawy. Ale powiem Wam jedno, to był piękny dzień i choćby dla tego jednego kadru warto było to robić !!! 💗
Dolina Hińczowa (fot. Cinal Studio) |
Łukasz nas opuszcza jeszcze dnia poprzedniego, a my rozpoczynamy cykl „Panna Młoda na szlaku”, który kontynuujemy w Tatrach. Pakuję sukienkę do plecaka i ruszamy do Zakopanego, skąd będziemy zdobywać kolejno Dolinę Gąsienicową, Liliowe, Beskid, by zakończyć wędrówkę na Kasprowym Wierchu. Pogoda dopisuje od rana, jest ciepło i jak to jesienią bywa rześko. Wszystko wydaje się być idealne, aż do odcinka grzbietowego - od Liliowego aż po Kasprowy, gdzie miały mieć miejsce pierwsze kadry Panny Młodej, ale ponownie wiatr psuje nam szyki. Jednak za stacją meteo na Kasprowym sytuacja diametralnie się zmienia i niewielkie pole osłonięte od wiatru pozwala na kilka zdjęć. Lawiruje wśród dziesiątek ludzi, wzbudzając zdziwienie i podziw, a wszystko dla skromnego efektu.
Panna Młoda na Kasprowym! |
Goryczkowe Czuby i Czerwone Wierchy |
Melancholia |
Trzeciego dnia opuszczamy Tatry i suniemy na wschód Słowacji, by w Radoszycach ponownie znaleźć się na terenie Polski. Tak, właśnie znaleźliśmy się w Bieszczadach - tych co stroją duszę, tych co relaksują ciało, tych o których marzyłam jesienną porą. Pierwszy dzień pozwala nam jedynie na szybki trip na zachód słońca, jednak suknia na szlaku pojawia się dopiero nazajutrz, kiedy to ruszamy w Bieszczady Niskie, a konkretnie na Przełęcz Łupkowską. Wędrujemy po malowniczych terenach, opuszczonych wsiach i błotnistych szlakach, by finalnie wylądować przy słynnym tunelu i łupkowskich torach.
Przez polany w Łupkowie |
Tory na Przełęcz Łupkowską |
Nieuchronnie przychodzi czas na Bieszczady Wysokie. Udajemy się na Szeroki Wierch, potem Tarnicę, by w końcu podziwiać jesień na Bukowym Berdzie, które kradnie moje serce bezpamiętnie. O ile na Szerokim i Tarnicy uporczywie dokucza nam ciemna chmura na niebie, kradnąc światło, o tyle Krzemień i Bukowe rozpieszczają nas do granic możliwości. Góry toną w rudościach, więc pośród tych falujących traw zmieniam outfit i od Przełęczy Goprowskiej dzielnie pokonuję szlak w sukni ślubnej. Były gratulacje, było zdziwienie, była radość. Mąż dzielnie fotografował, ja dzielnie pozowałam, choć nie było łatwo, zważywszy, że w Bieszczadach zawsze wieje, a sukienki i włosy wiatru nie lubią 😉
Panna Młoda na Krzemieniu |
Bukowe Berdo |
Kolejnego dnia zaczarowała nas Połonina Caryńska. Pomimo że był to nasz najkrótszy trip, to obfitował w cudne widoki - Rawki, Połoninę Wetlińską oraz Przysłup Caryński, a wszystko to pokryte ferią barw bieszczadzkich lasów. Grzbiet połoniny pokonuję już w sukience - taki był cel, takie było motto, a my wkładaliśmy całe serce w to, by zdjęcia były jak najlepsze. Zaliczamy oba szczyty Caryńskiej, odpoczywamy, czerpiemy z tego dnia, ile się da, po czym schodzimy do Przełęczy Wyżniańskiej i wracamy stopem do Ustrzyków. To był dobry dzień.
Z widokiem na Rawki |
Połonina Caryńska |
Na szlaku... |
Naszą bieszczadzką wyprawę kończymy, w tym miejscu, gdzie ją rozpoczęliśmy, czyli na Połoninie Wetlińskiej przy słynnej Chatce Puchatka. Niestety problemy zdrowotne pojawiające się nieustannie przez przewianie organizmu, nie pozwalają mi wskoczyć w suknię ślubną. Mimo wszystko przemierzamy złotą połoninę wśród szumu traw od Smereka aż po Hasiakową Skałę i kończymy na Przełęczy Wyżniej, skąd również stopem wracamy do Wetliny. To był ostatni dzień w górach i choć nie do końca go doceniłam w trwającej chwili, to z perspektywy czasu wiem, że odnalazłam tam spokój.
Połonina Wetlińska |
Kiedy opuszczamy Bieszczady, czeka nas długa podróż. Mamy do pokonania aż 900 kilometrów, bowiem nasz szaleńczy plan zakłada miejsce docelowe jakim jest Łeba. Od 8:30 aż do 21:30 jesteśmy w trasie i kiedy przybijamy do portu, jakim stanie się dla nas przez najbliższe dni Przystań Resort, jesteśmy wykończeni. Dopiero kolejnego dnia udajemy się nad morze, by tam przy jego szumie pojawiła się ponownie Panna Młoda. Nad Bałtykiem nie byłam 3 lata i kiedy poczułam powiew bryzy na policzkach, zrozumiałam, że nie tylko góry potrafią być lekarstwem dla duszy...
Na plaży w Łebie |
Spacer przy szumie fal... |
Z pogodą nad polskim morzem bywa różnie i tak również jest jesienią, kiedy do południa mży, a po południu wychodzi słońce, lub odwrotnie. Nie przeszkadza nam to zupełnie w nadmorskich spacerach i pokonywaniu szlaków Słowińskiego Parku Narodowego. Sesja w porcie, przy falochronach, w duecie czy solo, to nieodłączny element naszych łebskich wędrówek. Nie brakuje romantycznych chwil, głębokich rozmyślań, czy zwyczajnych oddechów jodowanym powietrzem.
Falochrony |
Z Panem Młodym |
Dzień 11, a trzeci w Łebie jest punktem kulminacyjnym naszej podróży. Słowiński Park Narodowy skrywa światowe dziedzictwo Unesco, jakim są ruchome wydmy. To właśnie tam udajemy się ostatniego dnia, by dokończyć nasze dzieło „Panna Młoda na szlaku” i tym samym udowodnić, że marzenia nie spełniają się same – marzenia się spełnia. Docieramy na 31m n.p.m. – czyli na Górę Łącką, z której rozpościera się panorama na wydmy, jezioro Łebsko oraz Morze Bałtyckie. Ubieram sukienkę i sunę po tym delikatnym piasku, podziwiając jedyne takie miejsce w Polsce. Biorę głęboki wdech i jestem spełniona, mogę wracać do domu.
Romantyczna |
Razem z Wydmą Łącką |
I następnego dnia właśnie wracamy do domu. Pakujemy walizki do samochodu i kierujemy się na A1, która doprowadzi nas wprost do Bielska-Białej. Tam czeka nasz dom – „Home sweet Home”, jak zwykło się mawiać. Chowam sukienkę, która już nigdy nie powieje na wietrze, która dostatecznie wiele razy trzepotała smagana górskim powietrzem, o którą rozbijały się maleńkie ziarenka piasku. To było niesamowitych 12 dni – nasz honeymoon, początek reszty Naszego życia...
Na mieszkaniu ❤ |
END
A.P.
Aż się popłakałam!!! takie to wszystko piękne no i oczywiście WY także. Wszelkiego szczęścia życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serducha, to był wyjątkowy czas :)
UsuńDziękujemy :) To był naprawdę dobry czas...
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, gratuluję udanej sesji, a zdjęcie na Krzemieniu jest przepiękne :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) musiał pojawić się górski motyw, jakże inaczej
UsuńPiękne zdjęcia :)Tak, nad naszym morzem też potrafi być ładnie, tylko tak...płasko ;)
OdpowiedzUsuńDużo miłości Wam życzę :)
Dziękujemy :)
UsuńFajny pomysł na taką różnorodną sesję :) Gratuluję i szczęścia życzę :)
OdpowiedzUsuńDzięki Artur! Musieliśmy coś wymyślić takiego "naszego" :)
Usuń