...i znowu trafiłam w Gorce, ich miękkie ścieżki, soczyste polany i spokojne szlaki. Jak mogłabym nie wrócić, kiedy oferują tak wiele, nie biorąc nic w zamian. Sierpniowy poranek wita mnie nieco rześkim powietrzem, dlatego szybko melduję się na zielonym szlaku, który z Ochotnicy Dolnej ma mnie zaprowadzić na Gorc. Pierwsze 2 kilometry pokonuję drogą asfaltową, która niesamowicie mi się dłuży. Zresztą jak ma się nie dłużyć, kiedy dusza rwie na leśne ścieżki, a ciało musi znosić takie obelgi.
|
Poranek w Ochotnicy
|
Kiedy ścieżka wreszcie odbija w lewo, a pod butami pojawia się przyjemny pył, oddycham jakby mocniej. Tym razem nie zachłysnęłam się przyrodą, po prostu podejście jest intensywne, a organizm musi się przyzwyczaić do górskiego trybu. Szeroka, leśna droga wprowadza mnie coraz głębiej w swe czeluści, ale bądźcie czujni, ponieważ niebawem szlak skręca niespodziewanie w prawo, potem w lewo, a potem znowu w prawo, przez co łatwo się pogubić. Wygodny trakt na moment przeradza się w ciemny wąwóz, a słońce znika pod płaszczem drzew.
|
Wąwóz na szlaku |
Po 30 minutach marszu po raz pierwszy wyłaniają się Tatry i choć przyjemność trwa tylko chwilę, to wiem, że ten dzień przyniesie same pozytywne doznania. Nachylenie terenu jest łagodne, a szlak znów staje się zupełnie opustoszałą, szeroką drogą. Najpierw otaczają mnie drzewa – liściaste i iglaste, ale niebawem ustępują miejsca krzewom i złotym traworoślom. Rośliny szepczą cichutko na wietrze, a ja spoglądam po raz pierwszy na Gorc. Na szczycie lśni wieża widokowa, wołając mnie głośno do siebie. |
Tatry po raz pierwszy |
|
Gorczańska dróżka |
|
Gorc na wyciągnięcie ręki |
Szlak zielony wciąż wiedzie łagodnym terenem, a ja niespiesznie mijam kapliczkę oraz bazę namiotową Gorc. Co ciekawe w bazie nie tylko można pojawić się z własnym namiotem, ale także skorzystać z namiotu bazowego (do wyboru 3,4,5-osobowe), które usytuowane są na drewnianych podestach i wyposażone w koce oraz gąbkowe materace. Ja mijam bazę z lekką nutą nostalgii, bo z przyjemnością obudziłabym się tu we własnym Fiordzie 😀 Spadam jednak na ziemię i skupiam się na podejściu, które wyrasta niespodziewanie i jest jednym z ostatnich w dzisiejszym dniu.
|
Kapliczka |
|
Tatry dalej stoją 😉
|
|
Spokojny szlak |
|
Baza i Tatry |
Ostatni odcinek na szczyt jest znakowany na niebiesko i prowadzi wąską ścieżką wśród świerków i borówczysk, a po 10 minutach nagle pojawia się drewniana wieża. 1228m n.p.m. jest już realne, a schody na konstrukcję przybliżają do niesamowitej panoramy z wierzchołka. Tatry niezmiennie hipnotyzują, a gorczańskie polany mimowolnie wywołują uśmiech na twarzy. Po chwili schodzę i siadam u stóp wieży – odpoczywam, wdychając letnie powietrze przez skórę…
|
Ostatnia prostka |
|
Tatry Wysokie i Hala Podgorcowa |
|
Tatry Zachodnie i Magurki |
|
Hala Gorc Kamienicki |
|
Gorczański szlakowskaz |
By wykonać założony przez siebie plan, aktualnie muszę się odrobinkę cofnąć niebieskim szlakiem, aż do krzyżówki z zielonym i właśnie nim będę się kierować do Przełęczy pod Przysłopem. Wąska ścieżka początkowo kluczy między drzewami, by niepostrzeżenie spadać w dół po wykarczowanym terenie. Panorama Tatr przyciąga wzrok, jednak nie czas na obserwacje, ponieważ luźne kamienie usiłują skręcić mi kostki. Po kwadransie znów chowam się w lesie, a cień towarzyszy mi aż do krzyżówki szlaków. Nieznacznie tracę wysokość, następnie nieco ją odrabiam, a potem już maszeruję za żółtymi znakami. |
Ponownie Tatry |
|
Ławka dla strudzonych |
Szlak żółty najpierw przebiega spokojnym trawersem, potem wąską ścieżką wśród krzewów i drzew, by po 20 minutach wyprowadzić mnie na magiczną polanę. Hala Kosarzyska sprawia, że moje kończyny zastygają w bezruchu, a głowa wraz z oczami obraca się niemalże o 180°. Trawa kołysze się na wietrze, a jej szelest uwalnia zapach sierpniowego popołudnia. Spoglądam na ścieżkę i stąpam nań po cichutku, jakbym mogła przez przypadek zepsuć magiczną atmosferę tego miejsca. A Tatry, Magurki, Gorc, Lubań i Przehyba patrzą na mnie z góry i z lekką ironią mówią „co się gapisz mała” 😉 |
Polana Kosarzyska |
|
Przehyba |
|
Power of nature |
|
W kierunku Lubania |
|
Gorc i polana |
Niestety po gorczańskim złotym strzale czeka mnie wdrapanie się na Przehybę, a czynienie tego w samo południe bez centymetra cienia zakrawa na samobójstwo. Idę jednak pchana delikatnym wiatrem, a 1019m n.p.m. daje się zdobyć. Niebawem szlak ucieka w dół i tak już nieustannie będę tracić wysokość aż do Ochotnicy Górnej. Po drodze czeka mnie jeszcze przyjemna Polana Zoniowskie, po chwili Gorczańska Chata, a dalej to już tylko nudny asfalt. Na szczęście mój transport czeka na dole, więc ten etap mogę pominąć milczeniem 😉
|
Kapliczka przy Hali Zoniowskie |
|
W oddali po prawej Magurki |
Dzisiejsza 18-kilomaterowa trasa to zdecydowanie pętla dla miłośników sielankowych szlaków i pięknych widoków. Tutaj wręcz trzeba zwolnić i dać się zachłysnąć gorczańskiej przyrodzie. To właśnie tutaj porozrzucane myśli układają się w całość, a zmęczone ciało doznaje regeneracji. Wrócę w te cudne Gorce, bo tutaj jest tak jakoś przytulnie 💛
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz