Poranne mgły i kolorowe lasy to nieodłączny element jesieni, choć najbardziej kojarzą mi się z Pieninami. To niewysokie, ale bardzo charakterystyczne pasmo górskie i do tego niezwykle widokowe, przyciąga całe rzesze turystów. Przyciągnęło i mnie, choć dziś zapuszczam się w mniej znane rejony, a co za tym idzie całkowicie puste szlaki. Wystarczy dostać się na drugą stronę Dunajca i zaszyć w Małych Pieninach.
Punktem startowym dzisiejszej wycieczki będzie Przełęcz pod Tokarnią, która już dawno skradła moje serducho. Dziś jest nie inaczej, więc trasę zaczynam w tym widokowym i pustym o poranku miejscu. Widok na Tatry niezmienne powala, a rześkie powietrze połączone z listopadowymi promieniami słońca zapowiadają piękny dzień. |
Lesnické Sedlo |
|
Punkt widokowy |
|
Tatry i wieś Wielki Lipnik |
Pierwszym szczytem na dzisiejszej trasie jest Aksamitka oddalona o 1,5 km, a do pokonania mam zaledwie 120 metrów przewyższenia. Do tego dodajmy, że szlak czerwony przebiega przez rozległe polany z jeszcze szerszymi panoramami i mamy sposób na idealną wędrówkę. Według moich wcześniejszych założeń na trasie nie ma żywej duszy, a dodatkowo towarzyszy mi jesień w najlepszym wydaniu. Poranna rosa jeszcze nie wyschła, ale ptaki już zaczęły świergotać. Po 30 minutach zdobywam szczyt Aksamitki, a z jej wschodnich zboczy roztacza się ładny widok na Pieniny. Dodatkowo znajduje się tam opisana panorama oraz maszt. |
Cel – Aksamitka |
|
Widok na Wysoki Wierch oraz Rabsztyn |
|
Na czerwonym szlaku |
|
Sosny i polany |
|
Panorama z Aksamitki
|
Drugim szczytem na mojej trasie jest Plašná. Maszeruję wciąż szlakiem czerwonym i według mapy za 30 minut powinnam być na miejscu. Wąska ścieżka prowadzi lasem, a podłoże usłane jest dywanem suchych liści, które przyjemnie szeleszczą pod butami. Dzień jest ciepły, więc wędrówka upływa bardzo przyjemnie. Wierzchołek Plašnej nie jest oznaczony żadną tabliczką, więc łatwo go pominąć, a i widokowo również nie robi wrażenia. Punktem charakterystycznym jest zadaszona altanka i niewielkie okno na Tatry. |
Szlak czerwony |
|
Plašná |
Następnie zmierzam do Przełęczy pod Klasztorną Górą, która wynagrodzi mi leśny i niewidokowy odcinek. Na szlaku wciąż nie ma turystów, co tylko potwierdza, że słowackie Pieniny nie są częstym celem wędrówek, więc amatorzy ciszy i pustych ścieżek doskonale tu się odnajdą. Póki co wciąż maszeruję lasem, wciąż szeleszcząc przy każdym stawianym kroku, a szeroka droga wyprowadza mnie po 30 minutach wprost na przełęcz. Tutaj czeka na mnie widok na słynne Trzy Korony oraz całe pasmo Tatr, a jesienne kolory i rześkie powietrze sprzyjają krajobrazom. Choć znajduję się zaledwie na 605m n.p.m. to po raz kolejny potwierdza się, że w Pieninach to nie wysokość ma znaczenie, a miejsce. Udaję się do wiatry turystycznej, by chwilę odpocząć w tych znakomitych okolicznościach przyrody. |
Sedlo Cerla / Przełęcz pod Klasztorną Górą |
|
Widok na Tatry |
|
Altanka również z widokiem |
|
Relaks
|
Po odpoczynku ruszam w drogę, w zasadzie już powrotną. Zmieniam znaki na niebieskie i idę w kierunku Przełęczy Limierz. Szeroka droga szybko chowa się w złotym lesie i choć nic nie zapowiada widoków, to te mimo wszystko się pojawiają. Wciąż mogę obserwować sielankowy widok na Trzy Korony, a ponieważ ścieżka przebiega trawersem to kompletnie nie wkładam wysiłku w marsz. Choć wybija dopiero 13.00, to listopad daje się we znaki i słońce jest coraz niżej. Na leśnym odcinku robi się chłodno, więc dopinam kurtkę po szyję i przyspieszam kroku. |
Szlak niebieski |
|
Las |
|
Wciąż widokowo |
Ostatni odcinek do wsi Leśnica przebiega już dół, wciąż ukazując co nieco widoków. Po 15 minutach pozostaje mi marsz drogą jezdną i niestety powrót w górę na Przełęcz pod Tokarnią. Co ciekawe, droga powstała dopiero w 1967 roku, a sama wieś była źródłem sporów po wojnie – czy ma być przyłączona do Polski czy Czechosłowacji. Podczas marszu łapię popołudniowe promienie słońca i kończę wędrówkę po 13km na przełęczy. |
Leśnica i Pieniny |
|
Ostatni odcinek |
Słowackie Pieniny to dla mnie oaza spokoju. Dziś nie spotkałam praktycznie nikogo na szlaku, co jest na pewno anomalią, biorąc pod uwagę weekend i ładną pogodę. Widoków za to w tym paśmie nie brakuje, więc z przyjemnością korzystam ze wszystkich walorów Pienin. Z chęcią znowu wrócę w te rejony – lubię niewymagające wycieczki, podczas których odpoczywam i ładuję puste już baterie. Dzisiejszy dzień z pewnością można do takich zaliczyć.
Pięknie tam. Szkoda tylko, że pętlę trzeba zamykać idąc szosą.
OdpowiedzUsuń