Jeszcze kilkadziesiąt lat temu na tych terenach tętniło życie. Wojna i późniejsze wysiedlenia zmieniły diametralnie krajobraz, a po zamieszkałych wsiach pozostały tylko cmentarze i zielone polany. Dziś odbędę podróż do przeszłości, w ciche i smutne zakątki Beskidu Niskiego.
Samochód zostawiam przy granicy Magurskiego Parku Narodowego, w okolicy dawnej wsi Rozstajne i rozpoczynam wędrówkę szutrową ścieżką wzdłuż Wisłoki. Ten wariant nie jest oznaczony na mapach, jednak wzdłuż szerokiej drogi możemy znaleźć tabliczki informujące o niebieskim szlaku rowerowym. Maszeruję odkrytym terenem pośród rozległych łąk, zielonych wzgórz i pojedynczo rosnących drzew. Moją pierwszą destynacją jest nieistniejąca wieś Nieznajowa, od której dzieli mnie zaledwie 30 minut.
|
Droga z Rozstajnego do Nieznajowej |
|
Zielony krajobraz |
Po pokonaniu około kilometra pojawia się tablica dydaktyczna, informująca o wkroczeniu na teren wsi Nieznajowa. Wieś była lokowana w 1546 roku na prawie wołoskim przy ujściu potoku Zawoja do Wisłoki. Jej szybki rozwój zapoczątkowały organizowane tu targi, które wkrótce stały się słynne na całą okolicę. W XIX wieku Nieznajowa stała się lokalnym ośrodkiem handlowym, a w 1780 roku mieszkańcy wybudowali własną cerkiew. W 1936 roku wieś zamieszkiwało 239 osób, jednak po wojnie mieszkańcy opuścili swoje domy - Polacy przeprowadzili się do Czarnego, a Łemkowie zostali wysiedleni do ZSRR. Po nieistniejącej wsi zostało niewiele śladów - przydrożne krzyże, kapliczki oraz cmentarz. Jednak największe wrażenie robią symboliczne drzwi, które przypominają, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu tętniło tu życie.
|
Kapliczka |
|
Przydrożny krzyż |
|
Nieznajowa |
|
Symboliczne drzwi |
|
Gdyby mogły przenieść do innego wymiaru... |
|
Witraże |
Nie sposób nie przysiąść na ławce w Nieznajowej. Wsłuchuję się w przyrodę, wdycham ciepłe powietrze, jednak kiedy zamykam oczy, wyobrażam sobie młyn, tartak, słyszę głośny jarmark i stukot koni. Beskid Niski przenosi mnie do przeszłości. Niebawem ruszam w kierunku cmentarza, jednak by tam dotrzeć muszę przeprawić się przez potok Zawoja, którego wartki nurt i dość wysoki poziom wymuszają kombinacje. Na szczęście udaje się przezeń przejść suchą stopą i po pokonaniu około 500 metrów docieram do celu. Wchodzę na cmentarz z ciekawymi nagrobkami i makietą cerkwi, a zarośnięte ścieżki świadczą, że nie odwiedza go wielu wędrowców.
|
Cmentarz w Nieznajowej |
|
Nagrobki |
|
Miniatura cerkwi grekokatolickiej |
Po krótkim zwiedzaniu wracam do ujścia Zawoi do Wisłoki i dalej szlakiem żółtym zmierzam do wsi Czarne. Po pokonaniu rozległej polany czeka mnie niezbyt miła niespodzianka, a mianowicie szlak ponownie przecina potok, tyle że tym razem szerszą i głębszą Wisłokę. Szybko weryfikuję mapę i jak się okazuje, znakowana droga przecina rzekę jeszcze czterokrotnie. Na szczęście wypatruję alternatywną drogę prawym brzegiem Wisłoki i choć nadrobię nieco dystansu i wysokości, to suche buty są dla mnie priorytetem. Po niecałych 2 km marszu drogą pożarową docieram do szlaku żółtego, jednak tutaj również czeka mnie przeszkoda. Otóż krowa z pobliskiego gospodarstwa urwała się z łańcucha i wydając głośny ryk zagradza drogę. Na szczęście po chwili rusza do potoku, więc mogę nieco szybszym krokiem kontynuować wędrówkę. Niebawem odbijam w prawo na nieznakowaną drogę w kierunku wsi Czarne. To kolejna miejscowość, która nie przetrwała próby czasu i powojennych wysiedleń. W 1945 większość mieszkańców „dobrowolnie” (pod naciskiem władz) wyjechała do ZSRR, reszta została wysiedlona przymusowo w 1947 w ramach akcji „Wisła”. Po 1956 roku wróciły 3 rodziny, a obecnie w Czarnem znajdują się dwa domy i kilka bacówek, natomiast w sezonie wypasane są bydło i owce. Podążam szutrową drogą w kierunku cmentarza w Czarnem, mijając przydrożne kapliczki. Tutaj również znajdują się symboliczne drzwi i dowiaduje się, że jest ich w Beskidzie Niskim aż pięć. „Drzwi do zaginionego świata" ustawiono w miejscach, gdzie niegdyś tętniło życie, a dziś pozostały jedynie dzikie drzewa, krzyże i cerkwiska. To symbol, który mimowolnie zmusza do refleksji i nostalgii.
|
Droga do dawnej wsi Czarne |
|
Przydrożny krzyż |
|
Niegdyś tętniło tu życie |
|
Drzwi do zaginionego świata
|
|
Cmentarz w Czarnem |
|
Tuż obok cmentarz wojskowy nr 53 w trakcie renowacji |
Kolejnym punktem na mojej trasie jest Radocyna, więc obieram szlak zielony, który jest bardzo słabo oznakowany. Nie ma to jednak znaczenia, ponieważ wędruję przez bezkresną zieloną polanę, obserwując z góry wieś i drogę, którą niedawno podążałam. Szlak nosi nazwę Lasów Państwowych, wiedzie wschodnim zboczem masywu Czarna i sprowadza mnie tuż pod Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy Radocyna. Dopiero tutaj spotykam pierwszych turystów, mija mnie sporo rowerzystów i również pojawia się ruch samochodowy.
|
Widok z góry na Czarne |
|
Szlak zielony |
Do nieistniejącej wsi Radocyna pozostaje mi dystans 2,5 kilometrów, a dzisiejszy upał na odkrytym terenie powoli daje się we znaki. Nie mogę uwierzyć, że jest koniec maja. Szutrowa droga prowadzi wygodnie z niewielkim przewyższeniem, mijam kilka przydrożnych krzyży oraz budynek starej szkoły, po czym docieram do Symbolicznych Drzwi, umieszczonych w dawnym centrum Radocyny. Wieś w 1888 roku liczyła 87 domostw i 486 mieszkańców, natomiast w 1898 wybudowano tu cerkiew greckokatolicką pw. św. Kosmy i Damiana. Nieopodal znajduje się Cmentarz wojenny nr 43 – Radocyna z czasów I wojny światowej, gdzie również się udaję.
|
Przydrożne krzyże i kaplica |
|
Drzwi w Radocynie |
|
Pomnik w trakcie renowacji |
|
Cmentarz wojenny nr 43 |
Tutaj ma finał moja wędrówka, co oznacza powrót żółtym szlakiem do Nieznajowej, a potem szutrową drogą do samochodu, gdzie kończę tę 20-kilometrową niesamowitą przygodę. Beskid Niski mnie totalnie zauroczył - bezdroża, niekończące się polany, zapomniane ścieżki, nieistniejące wsie i cmentarzyska. To wszystko do mnie przemawia, dociera gdzieś do najdalszych zakamarków duszy, pozwalając na refleksję i chwilę zadumy. Przepadłam na tych zapomnianych terenach i chcę wrócić po więcej.
A.P.
28.05.2023
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz