Kiedy myślisz o pakiecie Grześ - Rakoń - Wołowiec od razu przychodzi do głowy 26-kilometrowa trasa z Doliny Chochołowskiej. Istnieje jednak alternatywna pętla ze Słowacji, która nie dość że jest krótsza, to jeszcze o wiele ciekawsza! Zapraszam na słowacką, tatrzańską przygodę!
Trasę rozpoczynam z parkingu Rohacze - Spalona, gdzie całodniowy postój kosztuje 5€. Około 7:00 ogromny plac powoli się zapełnia, a pierwsi wędrowcy ruszają w górę, jakby próbując uciec przez rześkim, porannym powietrzem. Najpierw musimy zielonym wariantem dotrzeć do drogi asfaltowej, będącej czerwonym szlakiem do Tatliakowej Chaty. Ostre podejście szybko nas rozgrzewa i choć jest sierpień, to powietrze pachnie słodkim październikiem.
|
Parking Rohacze-Spalena z widokiem |
|
O tej porze jeszcze pusto |
Na szlaku czerwonym można zauważyć spory ruch turystyczny, ale możliwości dalszej wycieczki jest w tym rejonie bardzo dużo. Idziemy dobrym tempem, wciąż czując na policzkach rześkie powietrze, zwłaszcza że pierwszy etap prowadzi gęsto rosnącym lasem. Drugi odcinek jest już niesamowicie widokowy, a pierwsze promienia słońca kładące się na tatrzańskich zboczach, robią ogromne wrażenie. Rohacze, Wołowiec, Trzy Kopy, Banówka - wszystko jest na wyciągnięcie ręki.
|
Rohacka Dolina |
|
Szlak czerwony |
|
Okno na Rohacze |
Po 50 minutach marszu docieramy do Tatliakowej Chaty, gdzie robimy pierwszą przerwę - taktycznie przed podejściem. Niewielka chata nazywana Rohackim Bufetem posiada 25 miejsc noclegowych oraz jadalnię. My jednak zmierzamy nad niewielkie jezioro - Tatliakove Pleso, gdzie w ciszy jemy śniadanie, podziwiając tatrzańskie kolosy. Stąd doskonale widać nasz najwyższy cel na dziś - Wołowiec.
|
Tatliakova Chata |
|
Nad jeziorem |
Następnie odnajdujemy szlak zielony, którym udamy się na Sedlo Zabrat. Wariant ten prowadzi stromym zboczem, jednak ścieżka poprowadzona jest zakosami, dzięki czemu nie tylko zdobywamy szybko wysokość, ale także kompletnie się nie męczymy. Z każdym krokiem odsłania się coraz okazalsza panorama, a po 40 minutach stajemy na przełęczy. Sedlo Zabrat jest niebywale widokowym miejscem i urzekło mnie już podczas pierwszych odwiedzin. Jego atutami są szeroka panorama oraz kameralna atmosfera. Możecie w ciszy obserwować tatrzańskie granie i kontemplować przed dalszą wędrówką.
|
Szlak zielony |
|
Ścieżka z widokiem na Wołowiec oraz Rohacz Ostry |
|
💚 |
|
Sedlo Zabrat |
|
To również Zabrat |
|
I to też Zabrat
|
Po chwili odpoczynku ruszamy na pierwszy szczyt - Rakoń. Dzieli nas od niego zaledwie kilometr marszu i 223 metry przewyższenia, a wędrówka nie powinna zająć więcej niż 30 minut. Szlak prowadzi widokowym grzbietem wśród kęp kosodrzewiny, natomiast podłoże jest bardzo sypkie. Nachylenie terenu nie ułatwia marszu, ale widok na cel jest świetną motywacją. Po zapowiadanym czasie stoimy już na szczycie, a ponieważ tutaj łączy się szlak słowacki z polskim, to natężenie ruchu jest również większe. Przed nami odsłania się nowa perspektywa na stronę wschodnią - Tatry Wysokie, grzbiet graniczny Tatr Zachodnich oraz otoczenie Doliny Chochołowskiej.
|
Rakoń |
|
Widok na wschód - w oddali Tatry Wysokie |
|
Wystawa zachodnia |
|
Kolejny cel - Wołowiec
|
Niebawem ruszamy szlakiem niebieskim na Wołowiec, który będzie dzisiaj jedynym dwutysięcznikiem. Podejście jest łatwe technicznie, natomiast kondycyjnie nieco gorsze. Po drodze jest jednak, co podziwiać, co jest świetnym pretekstem do postoju i złapania oddechu. Najbardziej przyciągają wzrok Rohacze oraz grań przez Banówkę i Trzy Kopy, a także Rohackie Stawy. Po 30 minutach marszu stajemy na szczycie Wołowca, a widoki zapierają dech w piersiach. Genialna, dookolna panorama - szczyty, grzbiety, zbocza, granie i doliny, a wszystko to w przepięknej konfiguracji tatrzańskiej. Wołowiec jest jednym z przyjemniejszych szczytów w Tatrach Zachodnich.
|
Z podejścia na Wołowiec |
|
Szczyt - 2063m n.p.m. |
|
Grań Rohaczy |
|
Rohackie Stawy na zboczach Trzech Kop |
|
Grań Otargańców oraz Jamnickie Plesa |
|
Warstwy - widok na wschód |
|
Rakoń, Osobita, w oddali Babia Góra |
|
Polana Chochołowska w otoczeniu Bobrowca i Kominiarskiego |
|
💗 |
Około 12:00 ruszamy w dalszą drogę, zwłaszcza że nie jesteśmy nawet w połowie 😉 Naszą aktualną destynacją jest Grześ, natomiast najpierw musimy wrócić na Rakoń, a potem kierować się do celu Długim Upłazem. Wędrówka przebiega ekspresowo, ponieważ cały czas idziemy w dół, a widokowy grzbiet pozwala nieustannie zachwycać się tatrzańską panoramą. 500 metrów deniwelacji tracimy w godzinę, co oznacza że na Grzesiu meldujemy się około 13:00. Tutaj ruch turystyczny jest znacznie większy, ale nie ma się, co dziwić, bo widoki są obłędne. Siadamy i dajemy wytchnienie naszym nogom przed drogą powrotną.
|
Wołowiec i Rakoń zostają w tyle |
|
Widoki z niebieskiego szlaku |
|
Polana Chochołowska w dole |
|
Grześ |
|
To też Grześ |
|
Zielono! |
|
Przebyta droga |
Ostatni etap dzisiejszej trasy to powrót na Słowację kombinacją szlaku zielonego z żółtym. Wariant zielony sprowadza nas do Doliny Łatanej i przebiega wciąż widokowym terenem, tracąc przy tym 400 metrów wysokości. Drugi etap to wędrówka Doliną Łataną na dystansie 4 kilometrów - najpierw ścieżką przez las, a potem już asfaltówką również wśród drzew. Ten odcinek dłuży się najbardziej, ale to chyba dlatego, że myślimy już o smażonym serze w Chacie Zverovka. Trasę zamykamy na parkingu po 18 kilometrach, naładowani tatrzańskimi widokami.
|
Szlak zielony |
|
Dolina Łatana |
Dzisiejsza słowacka trasa była niesamowitą przygodą. W niespełna 20-kilometrowej pętli zamknęliśmy wspaniałe szczyty, piękne przełęcze i przyjemne szlaki, a wszystko w kameralnej atmosferze bez tłumów. To świetna alternatywa na wycieczkę dla wszystkich, którzy równie jak ja nie lubią Doliny Chochołowskiej, a raczej nabijania pustych kilometrów dolinami. Lubię odkrywać Tatry po swojemu, a ta trasa dokładnie taka jest - inna.
11.08.2023
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz